Witam was wszystkich już w piątej części artykułów mających na celu obnażenie wad oraz zagrożeń jakie niesie ze sobą liczenie kalorii. Dzisiaj przyjrzymy się temu zagadnieniu od strony psychologiczno-społecznej. Omówię jak liczenie kalorii wpływa na to, co ludzie myślą na temat jedzenia oraz innych ludzi.
Dlaczego stosowanie liczenia kalorii oraz wiara w kalorie wpływa negatywnie na cały fitness świat? Od razu zacznijmy zagłębiać się w temat zamiast nadmiernie wydłużać wstęp.
Liczenie kalorii prowadzi do zaburzeń i chorób psychicznych…
Od razu z „grubej rury” i bez owijania w bawełnę. Zacznę od powołania się na książkę „Żywienie w sporcie”, wydanie 8 z 2017, autorstwa Anity Bean w którym jest zawarty niewielki kwestionariusz pod tytułem „Czy masz problem z jedzeniem” w kontekście takich chorób jak anorexia nervosa, bulimia nervosa, oligomenorrhoea oraz amenorrhoea.
Czytamy tam że jeżeli odpowiesz „tak” na kilka poniższych twierdzeń:
- Liczysz kalorie wszystkich produktów, które zjesz
- Martwisz się, że przytyjesz
- Stale jesteś na diecie
- Masz wyrzuty sumienia podczas posiłku lub po nim
- Ćwiczysz aby spalić dodatkowo spożyte kalorie
- Unikasz pewnych produktów chociaż masz na nie ochotę
- Czujesz się zestresowana/ny lub masz poczucie winy, jeśli przerwiesz swoją normalną dietę albo program ćwiczeń
- Często odrzucasz zaproszenia na wspólne posiłki i spotkania towarzyskie przy stole, ponieważ obawiasz się, że będziesz musiał/a zjeść coś tuczącego
To jest to sygnał ostrzegawczy oznaczający że grozi Ci jedna z wymienionych chorób (mężczyznom nie grożą dwie ostatnie pozycje).
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego liczenie kalorii może wywołać chorobę psychiczną?
Jak powstają zaburzenia łaknienia?
Aby udzielić odpowiedzi na te pytania, pozwolę sobie przytoczyć to co ma na ten temat do powiedzenia Lili Nichols:
Kiedyś również liczyłam kalorie.
Liczenie kalorii było częścią mojego przygotowania do zawodu dietetyka – jedną z zadawanych prac domowych. (…)
Zabawną kwestią jest to, że im więcej liczyłam kalorii, tym mniej zwracałam uwagę na jedzenie stojące przede mną. To było jak patrzenie na tabelę składników leżącą na talerzu. Wszystko co widzisz to wartości.
Wybierałam posiłki mniej smaczne ponieważ zawierały mniej kalorii (…). Gdy zaczynałam odczuwać głód po posiłku, myślałam sobie: „Przecież zjadłam 700 kalorii!? To powinno być wystarczająco dużo!”
To było jak walka pomiędzy kalkulatorem, a moim żołądkiem.
Z obliczeń wynikało, że potrzebuję określonej ilości kalorii dziennie. Jeżeli przekroczyłam tę ilość, to był „zły” dzień. Jeżeli byłam pod bilansem, służyło to jako wymówka do zjedzenia śmieciowego jedzenia. Myślałam sobie: „W końcu te czekoladki to tylko 90 kalorii…”
Przyznaję, że odniosłam tragiczną porażkę i przestałam liczyć kalorie w ciągu pierwszych tygodni. Nigdy nie było to dla mnie przyjemne, czułam się ograniczona i jakbym miała zaburzenia łaknienia. Kwestionowałam dokładność wszystkich tych obliczeń. Istnieje masa wzorów w których można przebierać i wszystkie one dają inne wyniki. (…)
Na stronie z której pochodzi cytowana wypowiedź, Lily wymienia kilka powodów dla których jej zdaniem nie ma sensu liczyć kalorii. Oczywiście polecam wam zapoznać się z jej spojrzeniem.
A co na to naukowcy?
Być może nie przekonuje was książka poświęcona żywieniu w sporcie i wypowiedź kobiety o której nic nie wiecie. Nie dziwię się wam. W wielu przypadkach również kwestionowałbym argumenty takiego formatu. Szczególnie jeżeli miałbym inne poglądy wynikające z wcześniej poznanej literatury lub doświadczeń własnych.
W takim przypadku, przekonało by mnie badanie, potwierdzające stawiane tezy, przeprowadzone według dobrej metodologii.
Istnieje taki eksperyment. Badanie, którego wyniki zostały opublikowane w 2017 roku, miało na celu sprawdzenie korelacji między używaniem technologii śledzenia aktywności fizycznej i liczenia kalorii, a symptomami zaburzeń łaknienia.
W teście wzięło udział 493 uczestników będących studentami. Zebrane dane wykazały związek pomiędzy stosowaniem takich aplikacji, a zaburzeniami łaknienia. Wyniki wskazywały, że stosowanie tych technologi w pewnych przypadkach wyrządza więcej szkody niż pożytku.
Typowe myślenie…
„Kontrolowanie wagi jest takie proste – wystarczy spalać więcej kalorii niż ich spożywać” krzyczą wszystkie kolorowe fit-stronki oraz każdy fit-guru.
Jeżeli przeczytaliście uważnie badanie cytowane w czwartej części tej serii artykułów to wiecie, że za normalnych i zdrowych ludzi uznano wszystkich z metabolizmem pomiędzy 900-3500 kcal.
Przecież to jest różnica 2600 kcal! Zwróć uwagę, że były osoby o metabolizmie ocenionym poniżej 900 kcal/dzień oraz powyżej 3500 kcal/dzień których dane wykluczono z analizy ze względu na odbieganie od normy.
Z poprzednich artykułów wiemy już, że zwiększenie tej wartości za sprawą ćwiczeń fizycznych jest mocno ograniczone i wyraża się w wielkościach 10-30%.
Liczenie kalorii prowadzi do wykluczenia społecznego osób otyłych…
Już czas przestać słuchać rad na temat utraty nadmiaru kilogramów od fit-gwiazdek, które od urodzenia dysponują lepszym ciałem, metabolizmem i gospodarką hormonalną.
Jestem przekonany, że większość ludzi ze świata fit-biznesu, wyglądała niewiele gorzej przed rozpoczęciem reżimu treningowego i dietetycznego jaki proponują swoim fanom. O ile w ogóle żyją zgodnie z zasadami jakie swoim klientom proponują.
Taka jest moja opinia. Być może pochylę się nad tym w innym artykule. Ważne jest że ….
Wyrządza to wiele złego ze społecznego punktu widzenia. Weźmy typową osobę, która na plażę pragnie zrzucić 4 kilogramy. Zaczyna chłonąć koncepcje liczenia kalorii jako narzędzia do osiągnięcia tego celu. Możliwe że zauważa, iż niewiele mniej musi zjeść aby to osiągnąć. Efekty są szybkie.
Taka typowa osoba w prosty sposób może dojść do wniosku, że osoby z nadwagą lub cierpiące na otyłość są sobie winne, są leniwe i nadmiernie się obżerają. Takie myślenie ułatwiają utarte kulturowe stereotypy na temat osób ze zbędnymi kilogramami.
„Przecież ja nie wiele ćwiczę, a utrzymuję dobrą wagę”, „Nie mogłabym/mógłbym wcisnąć w siebie wiele więcej jedzenia niż to co jem teraz” myślą sobie takie „typowe” osoby.
Należy zrozumieć że nadmiar wagi nie musi być wynikiem lenistwa, ani obżerania się. Problemy z nadmiarem tkanki tłuszczowej wynikają z niewłaściwe działającego organizmu, a ostracyzm społeczny nie pomaga tym ludziom w poprawie swojego zdrowia i wyglądu.
Z czego wynikają problemy ze zrzucaniem wagi? Mam zamiar opisać to w innym artykule.
Zdanie na koniec
Mam ogromną nadzieję, że po przeczytaniu tej części dobrze zastanowisz się przed rozpoczęciem używania liczenia kalorii w celu kontroli wagi. Liczenie kalorii jest bez sensu, a w dodatku stanowi zagrożenie dla Twojego zdrowia psychicznego.
Sprowadza każdy posiłek do wartości punktowej. Gdy liczysz kalorie to im wyższa wartość punktów w posiłku tym większym przeciwnikiem i wrogiem jest on dla Ciebie. Zaczynasz uważać każdy posiłek za przeciwnika w drodze do wymarzonej wagi ciała.
Stosowanie tego narzędzia zmienia Twoją percepcję jedzenia. W dodatku ułatwia Ci osądzanie innych. Osoba siadająca do stołu z kalkulatorem zaczyna postrzegać ludzi z nadwagą jako tych którzy się przejadają i pochłaniają niewyobrażalne ilości pokarmów. Do tego są bardziej leniwi niż ona, osoba która prawie całe wieczory ogląda netflixa…
To nie jest prawda!
Osoby z nadwagą lub cierpiące na otyłość, to ludzie chorzy, których metabolizm funkcjonuje w inny sposób niż u ludzi szczupłych. Do tego dochodzą problemy psychiczne będące wynikiem wykluczenia społecznego.
To nie ostatni artykuł z tej serii. Nie przegap kolejnego. Do przeczytania!
@Maciach
Aby otrzymywać informację o nowych artykułach, zapisz się do newsletter’a!